Jako, że powróciłem do pisania bloga po dość dużym okresie czasu staram się opisać wypady, podróże z perspektywy dnia dzisiejszego. Niestety pamieć też czasem szwankuje, myślę też że wpisy nie zawierają takiego poziomu detali i emocji jak bym chciał. Baaa najpierw trzeba umieć pisać po ludzku, żeby wpisy zawierały jakiekolwiek emocję. Liczę jednak, że chociaż zdjęcia w pewnym sensie rekompensują to czego tutaj zawrzeć nie potrafię.
Maj zapowiadał się weekendowo dość intensywnie. Najpierw odwiedziny Krakowa - wiadomo czasem poniesie nas przysłowiowy melanż - także poniedziałek w pracy był bardzo słaby :).
Później wypad ze znajomymi do Berlina - zawsze fajnie się spotkać - tym fajniej spotkać się w podróży. Niestety zgrało się to z obchodami zdobycia Berlina przez związek .... Dużo motocyklistów wiadomego pochodzenia i ogólnie bardzo dużo nie fajnych czerwonych flag. Ale przecież najważniejszą jest towarzystwo!
Korzystając z dobrej pogody w któryś majowy weekend wykorzystałem rowerowe promocję szwajcarskich koleji i postanowiłem odświeżyć umiejętność jazdy na dwóch kółkach - Och ależ się sakramencko zmęczyłem.
W drodze powrotnej udało mi się jeszcze zahaczyć teoretyczną stolicę konfederacji - ale nie był to najlepszy pomysł po 4-5 godzinach spędzonych na rowerze nogi odmawiały posłuszeństwa. Tak więc skończyło się na krótkim spacerze i kilku naprędce strzelonych fotach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz